Ucieczka przed walką jest czymś
najgorszym, co może się nam przytrafić. Jest o wiele gorsza od przegranej,
ponieważ klęska zawsze może stać się dla nas źródłem doświadczenia i nauką, a
ucieczka daje nam tylko jedną możliwość: głosić zwycięstwo naszego wroga.
— Paulo Coelho
Trzy postaci skakające po drzewach,deszcz przemienił się w wielką ulewę, a wiatr mu zawtórował, zmieniając się w szaleńczą wichurę. Jak by wszystko powoli cichło, lecz zaraz znów powracało.Szarpało kapturami osób, wiatr gwiżdżał w uszach. W oddali doszedł odgłos wybuchu, a zaraz można było poczuć przyjemne ciepło. Świst przecinający powietrze, kunai zmierzał w jej kierunku. Do osoby, która była na przodzie grupy. Zwinne ominęła broń, łapiąc się gałęzi nad głową. Przyspieszyli, a ich wróg także. Przeróżna broń kierowana w ich kierunku, lecz każdy strzał niecelny.Unikały wszystkiego co się dało ,w każdy możliwy sposób. Jedna z nich rozkazała się rozproszyć. W ten sposób mogli ominąć ciężkiej walki, oraz tymczasowo schować się przed wrogiem. Skoczyła w dół, w dróżkę, która prowadziła pod gałęziami, na których poprzednio skakała.Kolejne kunaie, lecz tym razem inne. Miały przyczepione kartki, kartki wybuchowe! Nie zdążyła uciec od ich pola zasięgu, odrzuciło ją lekko w bok, w stronę krzaków. Zaczęła kaszleć, spojrzała na dłoń, którą trzymała przy ustach,widniał na niej szkarłat. Położyła dłoń na ziemi, zaciskając pięść, ziemia dostała się pod paznokcie. Doczołgała się do drzewa będącego niedaleko.Słyszała kroki osób, szybki bieg kierujący się w jej stronę. Cicho zaklęła i wykonała pieczecie, kiedy wróg miał ją już złapać, po niej zostały jedynie obłoki białego dymu. Teleportowała się sto metrów dalej, musiała uciekać,wiedziała, że lada moment, a ją dogonią. Starała się ukryć chakre jak najlepiej, musiała uważać, bo teraz każda pomyłka liczyła się z ich przegraną.Zauważyła swoje towarzyszki opierające się o korę drzewa, ciężko oddychały. Pojawiając się blisko nich, spojrzała w ich oczy. Widziała zmęczenie, sama była już lekko zziajana. Kiedy miały już zacząć dalszy bieg na polanie pojawiły się trzy osoby. Dziewczyna wyprostowała się, patrząc na swoich przeciwników. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta. Znała każdego bardzo dobrze, tak jak jej towarzyszki.Jeden z nich ściągnął kaptur, blond włosy przykleiły się do policzków i czoła,niebieskie oczy skierowane w ich stronę wyrażały smutek.
-Proszę wracajcie z nami do domu! – Rozległ się jego rozpaczliwy głos. Nie chciał stracić kolejnej osoby, tak bardzo ważnej dla niego. Mimo, że się zmieniła, mimo, że nie przypomniała tej samej szczęśliwej dziewczyny, że już nie posiadała uczuć, które jej odebrano, to nadal wierzył, że tam w środku jest kobieta, którą pokochał kilka lat temu i to uczucie dalej przetrwało.
-Nie. – Prosta, krótka odpowiedź,tak bardzo wypowiedziana z zimnem, że nawet sam dziad mróz nie jest tak przerażający.
-Dlaczego? – Kolejne pytanie, z ust jego towarzysza.
-To nie ten dom, nie nasze miejsce. Gdzieś tam może jest, lecz na pewno nie tu. – Wypowiadała się za trzy, wiedziała, że jej towarzyszki podporządkowały się jej, dla mocy, którą mogą przy niej zdobyć,choć wcale nie jest na razie taka potężna.
-Proszę Cię! Nie rozumiecie, że w ten sposób zranicie uczucia wielu osób?! Nie widzicie tego? – W powietrzu zawisł krzyk kobiety w tamtej drużynie, jej białe tęczówki były przepełnione rozpaczą i żalem. Jedyna osoba patrząca w tym towarzystwie nie przejęła się tymi słowami. Nic nie czuje, nie ma uczuć, a za tym i idą skrupuły, nie posiada ich, a tak jest lepiej. Wiedziała doskonale, że jej towarzyszkom odbiło się tona sumieniu, ale same wybrały, mogły zostać, mogły nadal prowadzić swoje codzienne nudne życie. Z którego nie wycisną więcej mocy niż po za wioską. Szaro włosy mężczyzna widząc, że żadne słowa nie zdziałają, począł składać pieczęcie.Na ten widok kobieta również zaczęła to robić. Kończąc szybciej znaki wypuściła z ust kule powietrza, leciała ona w kierunku osób po przeciwnej stronie. Mężczyzna nie zdążył zareagować, a wszystkie trzy osoby były uwięzione w wielkiej kuli. Blondyn zaczął uderzać pięściami, by móc się wydostać, lecz to było tylko marnowanie energii. Stężenie powietrza zaczęło opadać, powoli zaczęło brakować tlenu, po niespełna kilku sekundach dwaj mężczyźni leżeli już nieprzytomni poza ich „wiezieniem”. Kobieta ledwo, co utrzymywała przytomność, nie pozwoli, aby jej przyjaciółki odeszły,nie bez walki, którą mogłyby stoczyć, by zmieniły zdanie.
-Dla-dlaczego? – Wychrypiała ostatkami sił. Zimno oka widząc, że kobieta nie będzie w stanie wykonać żadnego ruchu uwolniła ją. Ona opadła na trawę ciężko dysząc, zachłannie łapiąc powietrze.
-Odpowiedziałam Ci już na to pytanie.– Zaczęła odwracać się do niej plecami, a jej towarzyszki za nią.
-Nie! – Krzyk rozniósł się po polu. –Proszę, błagam! Zabierzcie mnie ze sobą! – Kobieta odwróciła się w jej kierunku.
-W jakim celu? Byś była tylko zbędnym balastem? – Nie wiedziała jak te słowa ranią, serce ściskało się na te słowa. –Najpierw poducz się w swoich technikach klanu, a wtedy dopiero przyjdź z tym do mnie. Jeżeli będziesz w stanie. – Ostatnie słowo wypowiedziała z kpiącym uśmiechem. Wiatr zawiał, a w powietrzu unosiły się jedynie płatki kwiatu wiśni,po kobietach nie było ani śladu.
Wyłapałam trochę błędów, ale fabuła ciekawi i zaczyna się dość tajemniczo. Lecę dalej :)
OdpowiedzUsuń( http://naruto-wiezi-historia.blogspot.com/ )