niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział trzeci

"Wielka miłość zdarza się w życiu tylko raz, wszystko, co następuje potem, jest tylko szukaniem tej utraconej miłości"

—  Marek Hłasko





            Niebo pokryte chmurami niedawno sie przejaśniło. Słońce wyjrzało zza okalających go białych obłoków. Siedziała i opierała się zmęczona o pień drzewa. Ma bardzo mało czasu, mimo że musi ruszać w dalsza drogę nie ma na to siły, z każdym oddechem przed oczami stają mroczki. Ku jej ucieszy znikają, lecz nie na długo. Technika bardzo ja wykończyła, a skutki uboczne zaczną mieć, co raz większy obszar powikłań. Westchnęła głęboko, a wzrok wbiła w liście nad nią. Dawały złocisty blask terenowi na około niej. Zamartwiała się, że ktoś mógł się dowiedzieć o jej obecności. Zamknęła powieki, a mimo wszystko jedna łza spłynęła z pod powieki. Nie wiedziała, czym jest spowodowana. Nie miała żadnych trosk, nie cieszyła się z niczego. Co to są w ogóle za uczucia? Czy kiedykolwiek jeszcze ich zazna? Zacisnęła dłoń w pieść a sama opierając się o korę poczęła wstawać. Zdołała jedynie lekko napiąć mięśnie, a jej plecy przeszył ogromny ból. Syknęła cicho i zacisnęła zęby. Dwoma rękami zaparła się i mimo bólu, który ją nawiedzał zaczęła sie podnosić. Stanęła na obydwu nogach, kości w kręgosłupie strzyknęły. Jęknęła i lekko się skuliła. Podniosła pusty wzrok na wolno szybujące po niebie chmury. Zaczęła się prostować, lecz ból począł ustępować, a po chwili zniknął. To był dla niej znak, by jak najszybciej załatwić sprawę, ponieważ dalsze skutki mogą być nieprzyjemne, nie tylko dla niej. Lekko ugięła nogi i odbiła się od podłoża, zaczęła z bardzo dużą szybkością przemieszczać się pomiędzy drzewami. Osoba, która ją zaatakowała znała ją. Miała nawet podejrzenie, kto to, lecz nie miała zamiaru się nad nim zastanawiać. Wiedziała, że w końcu dojdzie do tego spotkania. Bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę! Zabrał jej pozytywne uczucia, a jedynie postała złość, nienawiść, własne myśli, które najczęściej prowadziły do nikąd. Nienawidzi ludzi, jedyne ich akceptuje. Złości się na wszystko; nieposłuszeństwo, kłamstwo, niewierność. Jest jedna osoba, do której nie czuje nic. Można by ją nazwać neutralna osobą, lecz ją zostawiła w miejscu gdzie juz nigdy nie powróci. Nie brała jej ze sobą, była tylko irytująca zawadą, którą można było wykorzystać lub zabić. Nie potrzebuje piątego koła u wozu. Skóra na plecach cały czas pulsowała, czuła jeszcze jak nowe tkanki się tworzą.  Zamknęła i otworzyła powieki. Jest już nie daleko morza, następnie będzie ją czekać długi bieg bez przystanku po wodzie. Nie może pozwolić sobie na rejs statkiem. Jest teraz poszukiwana, a każda taka sytuacja by oznaczała dla niej porażkę.





            Znalazła sie w bardzo nieciekawej sytuacji. Obezwładniona z przystawionym kunai'em do szyi i pleców. Na dodatek mięśnie szyi ma naderwane. Ból nie dawał jej spokoju, nie mogąc utrzymać już jej zleciała w dół tym samym przecinając skórę przez broń.
            -Oi! - Ten, który ja trzymał natychmiast zabrał metal z pod jej szyi i przewrócił na plecy. Miała tam (na szyi) sporej wielkości ranę, lecz nie była głęboka, oczy zamknięte i mocno przyciśnięte. Jeden z ninja stojący na przeciwko podbiegł do niej i ściągnął rękawiczki przystawiając dłoń do rany. Zielona poświata koiła ból, lecz ona nie pozbyła się go na dobre. Miała świadomość, co się z nią dzieje, lecz jedynie widziała głęboką ciemność. Lekko uchyliła powieki, lecz jej obraz przyćmiewały lekkie czarne mroczki. Starła sie ze wszystkich sił nie zemdleć. Czuła jak ból jest, co raz mniejszy, a czarne plamki znikają. Pomału, lecz jednak zniknęły. Po dwóch stronach szyi również poczuła dotyk, a ona na powrót miała lepszą kontrolę nad szyją. Zamknęła oczy, a jej ręka powoli kierowała się w kierunku kabury z bronią. Trzymała już kunai w ręku. Zamaszystym ruchem wymierzyła go w członka ANBU, który uleczył ją, lecz jej cios zablokował ten, który ją obezwładnił. Odepchnęła się, nogami i rękoma odbiła się spory kawałek od nich. Mając ich przed sobą mogła się wyraźniej przyjrzeć. Była tam czwórka mężczyzn i jedna kobieta. To ona najprawdopodobniej dała jej władze nad głową. Rozproszyli się, lecz zaraz stanęli na około niej. Zaczęła wykonywać pieczęcie, ostatni znak, lecz nic się nie wydarzyło. Zdziwienie wymalowane na jej twarzy i ponowiła działania, lecz nic się nie stało.
            -Zablokowałam twoją chakrę. Już nic nie możesz zrobić. - Głos zabrała kobieta. Ona jedyna nie ruszyła się ze swojego miejsca. Nadal stała tam gdzie ona leżała. Wyciągała już rękę do kabury, lecz została ogłuszona. Opadła w ramiona jednego z mężczyzn.

            Gdy się ocknęła, nie otwierała oczu. Nasłuchiwała. Poczuła, że ma związane ręce, lecz jedynie liną. Mogła bez problemu się oswobodzić. Coś wbijało jej się w brzuch. Najprawdopodobniej kość ramienia. Czuła, że biegną, chłodne powietrze odsłaniało jej czarny płaszcz, a na skórze na nogach wystąpiła gęsia skórka. Odbijała się do ramienia osoby, która ja trzymała. Musiała działać i to szybko. Otworzyła oczy powoli uważając, by nie zorientowali się, że nie śpi. Powoli oddychała, lecz serce na jej niekorzyść mocno biło. Jeden jej głębszy wdech, a osoba niosąca ją zeskoczyła na ziemie, a jego towarzysze również. Została zwalona na ziemię. Głowę miała schyloną do ziemi, a wzrok wbity w swoje ręce, którymi się podpierała.

            -Wstawaj. Idziemy dalej, zaraz będziemy w wiosce. - Pociągnął ją do góry za linę, a ona się mimo wszystko podniosła. Spojrzała w maskę osoby, która ja pociągnęła. Był to ten mężczyzna, który odkrył jej obecność. Została ponownie pociągnięta i zmuszona do biegu, lecz nie był on szybki. W oddali widziała już bramę wioski. Zaczęła powoli przesuwać nadgarstkami. Musiała sie pospieszyć, albo będzie miała nieprzyjemne spotkanie, zapewne z głową wioski. Czuła, że liny zaczynają się lekko luzować. Powoli je ruszała, ponieważ każde mocniejsze pociągnięcie mogło się skończyć tym, że odkryją, że chce się wydostać. Zostało jedynie parę metrów. Skoro zablokowali jej chakrę zrobi coś innego, uwolni sie w inny sposób. Ostatni skok i już stoją pod bramą wioski. Pociągnięcie i kieruje się za mężczyzną. Za nią stało dwóch ninja, a pozostali przed nią. Ma bardzo nikłe szanse na ucieczkę, ale może spróbować. Gorzej już nie będzie. Przeszli koło budki wartowników. Jeżeli uda jej się zbiec to chyba najpierw zajmie się tym zwojem pod klapą. To moja szansa!  Pomyślała. Natychmiast zsunęła liny z rąk i skoczyła na budynek. Oczywiście tamci ninja zauważyli to i od razu zaczęli biec w pogoń za nią. Kunai’e zaczęły lecieć w jej stronę, zwinnie je omijała. Była jakiś kawałek od nich, więc miała, jako takie szanse by się gdzieś skutecznie ukryć. Oddech miała nie równy, miała bardzo mało sił. Jednym szczęściem było to, że chociaż szyje miała zdrową. Gdyby nadal miała naderwane ścięgna nie było by za wesoło. Zauważyła w oddali jakieś kolorowe światła i głośną muzykę. Natychmiast zaczęła sie kierować w tamta stronę. Na jej nieszczęście przed nią pojawił się następny trzy osobowy oddział ANBU. Pod nią była mała uliczka, natychmiast do niej zeskoczyła, znikając z przed oczu obydwóm drużynom. W szaleńczym biegu zerwała się do przodu. Niemiłosiernie sapała, mimo że starała się sie oddychać równomiernie, nie wychodziło. Widziała, że za nią i nad nią, są wrodzy shinobi. Z każdym krokiem przybliżała się, co raz bardziej do muzyki. Skręciła w prawo. To był jej błąd! Była to ślepa uliczka, za nią już stali ninja wioski skał. Była w potrzasku, nie widziała, żadnej drogi ucieczki.







            Skakała po drzewach, został jej jeszcze dzień wędrówki do wioski piasku. Ona i Tenten biegły po zwoje do wiosek, które znajdowały się najbliżej ich kryjówki. Sakura miała trochę dalej i wybrała chyba sobie najtrudniejsza trasę. Zacisnęła dłonie w pięść. Skoro sama udała się tam, to znaczy, że uważa, że one są za słabe by to przetrwać? Zmrużyła gniewnie oczy. Nienawidzi, gdy ktoś tak o niej sądzi. Skakała z niebywała szybkością po drzewach. Może, jeżeli nie zrobi ani jednej przerwy to dotrze szybciej na miejsce. Chce jak najszybciej ukończyć tą idiotyczną misję i dowiedzieć się więcej o planach Sakury. Ona za dużo nie zdradza, praktycznie nic. Jedyne, co wiedzą z Tenten to to, że planuje zemstę i zbiera potrzebną moc. Tylko tyle! Ale co dalej? Co zamierza z nimi zrobić? Ona nie jest, jakim narzędziem by tamta kierowała nią. Ma wolną wolę i w każdej chwili może ją opuścić i wszystko załatwiać na własną rękę. Biegnąc niestety musiała kierować się na około kraju ognia. Przez wioskę dźwięku, następnie wioskę wodospadu, wioskę trawy, a teraz biegnie przez tereny kraju deszczu. Jeszcze spory kawałek drogi przed nią, ale da radę.




Następnego dnia.





            Przebiegła już jeden z największych obszarów wody i znajduje się na wysepce, niedaleko Kiri. Musiała sie zatrzymać, ponieważ skutki uboczne dały o sobie znać przed zachodem słońca, a kiedy miała już sie kłaść spać wstrząsały nią straszne konwulsje bólu. Cena, jaka musiała zapłacić za użycie tego jutsu była wysoka, czasem dla niektórych nawet za wysoka. Oślepła, straciła słuch, a drgawki pojawiały się sie na całym ciele, nie czuła na czym leży, jedyne, co wtedy czuła to ból, zimno oplatające cale jej ciało. Obecnie była godzina dziewiąta, a ona nadal jeszcze ma jeden dzień drogi do celu. Niedawno powróciły jej zmysły, a ona sama siedziała przy drzewie, koło małego jeziorka. Patrząc na swoje ręce widziała krew, pełno krwi. Lała się ona strumieniami ostatniej nocy z jej uszu, ust, nosa. Powoli wstała, nie czuła żadnego bólu, nic. Rozebrała się do naga. Nie czuła niczyjej obecności. Ta wysepka nie była zamieszkała, był tam jedynie las. Ubrania wyrzuciła w krzaki, wyciągając uprzednio wszystkie zwoje. Podeszła do tafli wody, powoli zanurzyła stopę, woda nie była najzimniejsza. Wskoczyła do wody nurkując. Woda oplatała całe jej ciało. Nie wynurzała się. Oczy miała otwarte. Włosy, pływały na około jej twarzy, miała je aż do pasa. Ściany jeziora były ze skały, gdzie niegdzie wyrastały rzadkie zioła. Nie sadziła, że można jej tutaj spotkać. Podpłynęła do jednej z roślin. Była cała zielona, a na końcu był piękny zielono - żółty kwiat, a z boku wyrastał drugi różowy pąk. Wyciągała już rękę by jej dotknąć, lecz jej serce drgnęło, leciutko zadrżało. Otworzyła oczy szeroko, a ręce przyłożyła do ust. Kończyło jej się powietrze, zaczęła się krztusić. Rękami zaczęła gwałtownie wymachiwać starając się wydostać na powierzchnię. Czarne plamki zaczęły pojawiać się jej przed oczami. Powieki zaczęły opadać, ale nadal próbowała się wydostać. Jedną ręką odpychała się by płynąć w górę. Już miała na dobre zamknąć oczy.







            Znajdowała się właśnie w kryjówce, niedaleko wioski wodospadu. Zdobyła obydwa zwoje, ale tylko dzięki niemu. Gdyby nie on na pewno, było by już po niej. Zamknęła powieki i westchnęła głęboko, przypominając sobie jego delikatne pocałunki.

            Cofałam się do tyłu, a tamci shinobi przybliżali się do mnie z każdym krokiem. Źle wybrałam, ale teraz muszę za to "zapłacić", co? Pytałam siebie w myślach. To było żenujące. Nagle poczułam zimny mur za plecami. Oparłam na nim ręce. Myśl szybko, bo inaczej będzie z tobą kiepsko! Powtarzałam sobie przez cały czas. Wiedziałam, że mam zablokowaną chakrę, a uciec nie mam jak. Jestem otoczona ze wszystkich stron. Spróbowałam wtopić rękę w ścianę. Niestety jedynie koniuszki placów dostały się do wnętrza, a ja sama musiałam je szybko wyciągnąć by tam nie zostały. Byłam w bardzo nie ciekawej sytuacji. Czy kiedykolwiek w ogóle była ciekawa? Serce łomotało mi w piersi ze zdenerwowania. Widziałam jak ten ninja, co mnie uwięził zbliża się w moim kierunku

            -Poddaj się. I tak nie uciekniesz, nie ma gdzie. - Powiedział z kpiną. Nienawidziłam takiego tonu, irytowało mnie  to. Każdy wtedy według niej uważał sie za wielkiego, bo ma przewagę.

            -Chyba śnisz. Nie zamierzam od razu się poddawać. - Uśmiechnęłam się chamsko w jego stronę. Dłonie mu sie zacisnęły w pięść. Wiedziała, że zdenerwowałam jego osobę. To tylko mnie zmotywowało, aby nie poddawać się i spróbować czegoś, tylko, czego do jasnej...?! Poczułam nagle dziwne szarpniecie i dłoń na nadgarstku, a sama przenikłam przez ścianę. Nie miałam czasu by cokolwiek zrobić, a byłam już ciągnięta przez jakąś osobę w czarnym płaszczu. Oczy miałam szeroko otwarte. Uratowała mnie osoba, którą w ogóle nie znam, a na dodatek pomaga mi uciec!

            -C-co...? - Niedane było mi wtedy skończyć, gdyż głowa mojego wybawiciela sie do mnie odwróciła. Nie wiedziałam jednak nadal jego twarzy.

            -Cicho. Na razie nie mamy, o czym rozmawiać, musimy uciec, a raczej Ty. - Usłyszałam bardzo znajomy głos. Nie możliwe, przecież to nie może być... Potrząsnęłam głową, przecież on został w Konoha! Zostawiłam go miesiąc temu w wiosce! Nadal byłam przez niego ciągnięta, lecz zaraz jak tylko poczułam mocniejsze szarpnięcie, zaczęłam biec najszybciej jak tylko mogłam, zrównując z nim kroku. Teraz przez moment tylko zobaczyłam kosmyk jego brązowych, długich włosów. Przymrużyłam powieki, gdyż poczułam jak do nich zbierają się łzy. Słone krople zamazywały mi obraz, lecz jak przetarłam je szybko dłonią widziała w miarę normalnie. Serce nie odstępowała swojego tępa, a tętno nadal miałam niesamowicie przyspieszone. Skręciliśmy ostro w lewo. Widziałam przed nami mur wioski, przecież sie zderzymy! Co on wyprawia?! Zaczęłam hamować, tym samym powodując, że on także zaczął zwalniać tempa przez to, że mnie trzymał za rękę.

            -Co Ty robisz?! Do cholery rusz się i biegnij! - Usłyszałam jego zirytowany głos, ciągnął mnie nadal na mur.

            -A, co Ty robisz?! Przecież my zaraz..!

            -Przenikniemy przez to, postaram się o to, a teraz biegnij. - Warknął w moją stronę. Wahałam się, co zapewne zauważył. Może umie przenikać przez płoty, ale w trakcie biegu? Nawet ja nie daje rady z kontrolowaniem chakry w taki sposób! Jednakże zaufałam mu. Jemu mogłam. Trochę przyspieszyłam, ale w razie potrzeby byłam w stanie zacząć się zatrzymywać. Tamci ninja już za nami na razie nie biegli. Zgubiliśmy ich, ale zapewne jak szybko nie opuścimy teren wioski nie będzie za ciekawie. Byliśmy już blisko, zostało jedynie kilka sekund zanim nie przejdziemy. Zamknęłam oczy, lecz dalej biegłam, mocno ściskając jego ciepłą dłoń. Poczułam chłód na skórze, oraz dziwna błogość. Przebiegliśmy! Udało się! Ale to jeszcze nie był powód do cieszenia się. Przyspieszyłam jeszcze bardziej, ponownie zrównując z nim kroku. Spojrzałam w jego stronę, kaptur powiewał we wszystkie strony, lecz nie spadł z jego głowy. Westchnęłam cichutko, lecz biegłam dalej, trzymając jego dłoń. Serce trochę mi się uspokoiło, lecz nadal uderzało więcej razy niż normalnie. Oddaliliśmy się bardzo spory kawałek od wioski. Kiedy byliśmy pewni, że nas już nie złapią przystanęliśmy pomiędzy drzewami.




Puściłam jego dłoń i odwróciłam się do niego plecami. Tak bardzo chciałam zobaczyć od miesiąca jego twarz, ale jak mogłam spojrzeć mu w oczy po tym, co zrobiłam? Zostawiłam go, oddając pierścionek zaręczynowy. Nie wybaczył i zapewnie nie wybaczy mi. Usłyszałam szelest płaszcza, zapewne ściągnął kaptur, lecz nie odwracałam się w jego kierunku. Poczułam oddech na karku, po moim ciele przeszły dreszcze. Zamknęłam powieki, a dłonie zacisnęłam w pięść. Łzy spływały po moich policzkach. Oddech nadal miałam nie równomierny. Zaczęłam cichutko łkać. Poczułam jego ręce na moich, delikatnie pieścił je po zewnętrznej stronie. Jego dotyk był delikatny, nic nie robił jedynie przytulił mnie do siebie. Głowę odchyliłam w bok, lecz nadal była spuszczona. Jego ręce oplatały moją talię, a głowa była na ramieniu. Jak dawno nie czułam jego ciepła. Ręce dałam na jego i ścisnęłam lekko. Łzy nadal leciały po moich policzkach, powieki miałam nadal mocno zaciśnięte. Nic nie robił więcej, nie pośpieszał mnie, ani nie odpychał. Był po prostu przy mnie, a tego teraz najbardziej potrzebowałam. Przed moimi oczami miałam nasze wspólnie spędzone chwile, moje serce ścisnęło sie z żalu, na te wspomnienia. Miałam naprawdę ogromne wyrzuty sumienia, zostawiłam go samego, opuściłam! Mógł mnie znienawidzić, teraz tu być by mnie jedynie zabić... Właśnie! Co on tu robi? Powoli zaczęłam się uspokajać, starając sie powstrzymywać łzy, które nie chciały przestać się wydobywać z moich oczu. Przestałam łkać, zagryzłam dolną wargę powoli podnosząc głowę, lecz patrzyłam przed siebie, nie chciałam patrzeć na niego. Bałam się tego strasznie jak zareaguje.

            -C-co... - Cichutko zaczęłam mówić, lecz zaraz zacięłam się. Co mam mu powiedzieć? Westchnęłam głęboko.- Co tutaj robisz? - Zapytałam się cicho, lecz wiedziałam, że mnie dosłyszał.

            -A, co chcesz usłyszeć? - Słyszałam jego głos. Nie był przepełniony wściekłością, nie radością. Był smutny, wiedziałam, że miał do mnie żal, za to, co wybrałam. - Powiedziałbym, że przyszedłem po Ciebie, ale skłamałbym. - Wyszeptał do mojego ucha pełnym bólu głosem. Na powrót zaczęły spływać po moich policzkach łzy. - Szukałem Ciebie, nawet Hokage sie postawiłem by móc wyruszyć na poszukiwania ciebie. Nie pozwoliła mi. - Wsłuchiwałam się w jego słowa. Nadal tulił mnie do siebie, dłonie miał zaciśnięte na moich.

            -To, co tutaj robisz? - Zapytałam ochrypłym głosem.

            -Zostałem wysłany na misję by przekazać zwój Tsuchikage. Ale usłyszałem również wychodząc w jego gabinecie, że pewna dziewczyna w kokach, zamierzała wykraść zwój, a została złapana. - Nadal szeptał mi do ucha.

            -Dlaczego, więc mi pomogłeś?

            -Pamiętasz tamtą noc, gdy powiedziałem Ci coś bardzo ważnego? - Poczułam na ramieniu cos mokrego. Nie myślałam już o niczym. Zwróciłam swoją zapłakaną twarz w jego kierunku. Nadal te same długie włosy i piękne oczy, z których teraz leciały łzy. Jego klatka piersiowa unosiła sie nierównomiernie. Oczy miał pełne bólu i rozpaczy. Odwróciłam się całym ciałem w jego kierunku. Ręce dałam na obydwa jego policzki ścierając łzy, on zrobił to samo z moimi.

            -Neji... - Wyszeptałam cicho, załamującym się głosem. Przytuliłam się do niego mocno. - Tak bardzo cię kocham. - Wyszeptałam jeszcze ciszej, nie sądziłam by on to usłyszał. Poczułam lekkie szarpnięcie i jego usta na swoich. Oczy miałam szeroko otwarte, patrzyłam również w jego otwarte, lecz po chwili zaczął je opuszczać, ja także. Całował delikatnie, jak by się bał jakbym zaraz miała zniknąć. Nie był nachalny. Muskał delikatnie swoimi ustami moje. Westchnęłam lekko. Tak bardzo za tym tęskniłam. Leciutko głaskał mój policzek. Poczułam jak coś zimnego wsuwa na mój serdeczny palec. Oderwałam się od niego, patrząc na dłoń, gdzie znajdował sie pierścionek zaręczynowy. Dłonie miał na moich biodrach.

            -Dlaczego? - Nadal szeptałam, bałam się powiedzieć coś głośniej.

            -Mimo, że uciekłaś z wioski, że uciekłaś od domu, od przyjaciół.... - Tu przerwał na moment, lecz dalej kontynuował. - Ode mnie... To nadal jesteś moją ukochaną, nie opuszczę Cię. - Nie spodziewałam się tych słów, przecież on powinien mnie... Nawet nie byłam wstanie teraz o ty myśleć!

            -Ale... Ty teraz powinieneś mnie nienawidzić! - Powiedziałam trochę głośniej. - Nie powinieneś mnie kochać po tym, co Ci zrobiłam. - Na powrót zniżyłam głos.

            - Możliwe, ale czy to źle, że nie potrafię powstrzymać tego uczucia? - Jego ręce lekko sie zacisnęły na moich biodrach. Oczy miał przymrużone.  - Kocham Cię i nigdy nie przestanę! - Powiedział głośniej. - Proszę... Wróć ze mną. - Wyszeptał te słowa do mojego ucha przytulając się jeszcze mocniej.

            -N-nie mogę... - Wyszeptałam spanikowana. Zostałam postawiona przed wyborem, ukochany lub moc, przyjaciółki. Obydwie rzeczy są dla mnie najważniejsze. - Nie mogę tego zrobić, nie po tym, co zrobiłam. - Głowę odwróciłam w bok patrząc w ziemie, pod naszymi nogami. - Nie mogę opuścić Sakury i Ino. - Wyszeptałam jeszcze, lecz tak, żeby on tego nie usłyszał.

            -Dlaczego? Przecież przyjmą Cię z powrotem! - Podniósł lekko głos.

            -Nie, Neji. Nie wymagaj ode mnie czegoś, czego nie spełnię. - Nie podnosiłam głowy, lecz poczułam jego dłoń na moim podbródku, uniósł mi głowę, patrząc w me oczy.

            -To pozwól mi pójść z Tobą.

            -Tego również nie mogę spełnić, przecież wiesz. - Głos mi się załamał. Nie chciałam tak bardzo go stracić, lecz dawał takie propozycje, na które nie mogłam się zgodzić. - Nie pozwolę, byś został zdrajcą tylko, dlatego, że podążyłeś za mną. Nie zgadzam się! - Teraz to ja podniosłam głos.

            -Ale robie to wiesz, z jakiego powodu! Nie mam zamiaru Cię stracić znowu! - Przerwał, lecz wiedziałam, ze coś jeszcze chce powiedzieć. - Ale w porządku... - Powiedział juz ciszej, zdenerwowanym głosem.

            -Neji... - Przerwał mi. Odchylił się ode mnie stając krok ode mnie. Widząc to serce ścisnęło mi się, a z oczu znów poleciały łzy.

            -Tego chciałaś czyż nie? - Rzucił w moją stronę zwoje, a sam odwrócił sie do mnie plecami. Złapałam je, trzymając w obydwu dłoniach. - Zachowaj pierścionek, pamiętaj, jesteś nadal moją narzeczoną, ja nie poddam sie tak szybko! Może teraz nie wrócisz ze mną, ale kiedyś będziemy razem. Dopilnuję tego! - Nie zdążyła niczego powiedzieć, nic zrobić, a jego juz nie było. Jedynie białe obłoki były jedynym znakiem, ze przed chwila tu był. Upadłam na kolana, łkając i zaciskając mocno powieki. Zwoje przycisnęłam do piersi, ściskając rękę gdzie miałam pierścionek. Serce tak mocno mnie bolało, nie chciałam tego. Za bardzo go kochałam i kocham!



            Od Autorki: No i kij -,-. Nie umiem pisać takich scen, ani romantycznych ani tragicznych. Równie dobrze mogłabym uderzyć parę razy moją głową o ścianę i było by to samo, co tutaj. Ojojoj... Ze mną na pewno nic nie jest dobrze. Ehh... Parę dni temu skończyłam piętnaście lat. W końcu! Czekałam na ten dzień jak nigdy ^ ^. Mam nadzieje, że rozdział, choć w części się podobał. Zauważyłam, że strasznie komplikuje sprawy, w każdym rozdziale. No cóż...

            Mam jeszcze jedną sprawę do jednej z czytelniczek Mnemosyne. Nie podobał mi się komentarz twój pod jedenastym rozdziałem. Ja chciałam się nauczyć pisać, bo mnie coś tchnęło wtedy. Nie umiałam pisać, nawet normalnie zdania ułożyć. Trudno! Każdy ma swoje początki czasem lepsze, czasem gorsze. Więc jeśli nie chciałaś tego czytać, lub nie widzieć na oczy tamtego opowiadania, to wystarczyło tylko zamknąć kartę przeglądarki. Nic trudnego. Tylko tyle mam do powiedzenia.

Pozdrawiam wszystkich, którzy chcą czytać nadal te moje niestworzone wymysły. :)

1 komentarz:

  1. No cóż mogę powiedzieć/napisać? Całkiem spoko wyszło, w miarę lekko się czyta. Była akcja jednak nie czułam zbytnio napięcia... Sama fabuła wydaje się naprawę dobra, jedyne, co trzeba dopracować to przedstawienie jej. Jeśli ma się pomysł, trzeba starać się coś z nim zrobić. Zabrałaś się za pisanie opowiadania i to był dobry krok :) Chyba odkryłam, dlaczego miejscami występuje 'pustka'. Wystarczyloby pisanie dłuższych rozdziałów. Kiedy opisujesz długo jeden moment wychodzi na prawdę dobrze
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń