niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział pierwszy

Nad wioską rozpętała się szaleńcza burza, drzewa już prawie w całości pozbyły się swoich i tak już o zmniejszonej ilości liści. Jesień – najsmutniejsza pora roku, to w niej zawsze występują najgorsze wypadki.
            Podczas tej wichury, przez środek wioski biegła czternastoletnia dziewczyna, nie obchodziło ją, że pada deszcz, że wiatr może być jej przeszkodą, nie liczyła się z tym. Musiała dostać się do największego budynku w wiosce, musi się dowiedzieć gdzie są jej rodzice, dlaczego tak długo nie wracają. Termin zakończenia ich misji skończył się miesiąc temu. Wszyscy mówili, że ton nic takiego, że po prostu spotkali przeszkody na drodze, a to spowoduje ich późniejszy powrót. Gadanie! Wiedziała, że coś jest nie tak! Jak mówiono jej o tym to mieli smutny wyraz twarzy, mimo że uśmiechy były widocznie. Jacy ludzie potrafili być nieszczerzy wobec siebie. Nie cierpiała tego najbardziej- kłamstwa! Wbiegła do głównego budynku. Straż nie zdziwiła się jej widokiem, była tu częstym gościem, że względu na rodziców, a także, że sama Hokage była jej mentorką, ona zastępowała nawet czasem jej biologiczną matkę,troszczyła się o nią jak o nikogo innego. Biegnąc po schodach do gabinetu piątej,słyszała trzask, jakby łamanego drewna. Stanęła i przysłuchiwała się rozmowie.
-Jak to nie wrócili?! – Donośny głos Hokage rozprze szczenił się nawet po za murami biura.
-Najpierw się niech pani uspokoi, nerwy tu nic nie pomogą. – Wiedziała, że jej mentorka nie lubi jak się jej zwraca uwagę, ale tym razem nic nie powiedziała, jedynie odkrząknęła.
-A,więc co się stało? – Już spokojniejszym głosem słowa wypowiadane były z ust Tsunade.
-Oddział w czasie misji został zaatakowany przez nieznaną organizację, pragnęli najprawdopodobniej zwoju, który zdobyliśmy. Dwóch członków podczas tej walki zdecydowało się walczyć samemu, a żeby reszta wznowiła podróż powrotną i zdążyła zdać raport z misji.
-Rozumiem,co się z nimi stało?
-Kiedy byliśmy na dalszej odległości usłyszeliśmy wybuch, a wielkie kłęby czarnego dymu unosiły się ponad warstwą lasu. Najprawdopodobniej zginęli.– Cały czas jeden głos wypowiadał się, choć dokładnie czuła, ze osób w pomieszczeniu jest o wiele więcej niż dwójka.
-Kto tam został?
-Minorui Rin Haruno. – Po usłyszeniu tych słów dziewczyna oparła się ręką o drzwi, a drugą zasłoniła oczy, z których leciały krystaliczne łzy. Osoby, które kochała ponad wszystko zginęły! Już nigdy nie zobaczy ich na oczy! W pomieszczeniu jakby nastała grobowa cisza, nikt się nie odzywał. Nagle ktoś otworzył zamaszyście drzwi, a wszyscy zebrani w pomieszczeniu skierowali wzrok, na dziewczynę, która upadła na podłogę.
-Sakura,co ty tu robisz?! – podniosła głos Tsunade.
-Moi rodzice… Dlaczego mnie okłamywałaś? Dlaczego powiedziałaś, ze idą na zwykłą misję, na której nic im się nie stanie? – Zignorowała obecność zebranych tu członków ANBU i patrzyła jedynie na swoją mentorkę.
-Misja liczyła się do zwykłej rangi B, mogłabym nawet wysłać zwykłych jōninów, ale biorąc pod uwagę sytuację zaistniała podczas jej wykonywania, automatycznie przeskakuje na rangę A.
-Dlaczego…- Dziewczyna nie słuchała wykładu najwyższej, pragnęła jedynie odpowiedzi na swoje pytanie.           
-Nie wiedziałaś, nikt nie widział, ze tak się potoczy, wiec nie szukaj winnego w wiosce, bo nikogo nie odnajdziesz. – Podniosła swoje zapłakane oczy na kobietę.Miała rację, w wiosce nie znajdzie winnego, lecz po za jej granicami owszem.

Siedziała na fotelu opierając brodę na złączonych dłoniach. Miała zamknięte oczy, wspomnienia przychodziły jej z niebywałą łatwością, lecz jedynie te przykre. Nie pamięta już twarzy swoich rodziców. Kiedy odebrano jej uczucia, także zabrał jej część wspomnień o tych najważniejszych osobach. Dziwiła się, że pamięć o przyjaciołach i tych miłych ludziach, których spotkała w wiosce nie minęła. Westchnęła głęboko.Otworzyła oczy, oparła się o fotel, a ręce powędrowały na oparcia. Patrzyła przed siebie pustym wzrokiem. Tak pragnęła coś poczuć, choć ten jeden jedyny raz. Od szesnastego roku życia nie czuje nic. Jest jak zwykły kamień. Czym jest człowiek bez uczuć? Ciało te jedyne starzejący się pojemnik, a dusza bez uczuć jest jedynie nieśmiertelną istotą pozamaterialną, która będzie istnieć wiecznie. Lecz świadomość ciągłej tułaczki z tą samą kamienna postawą, mogłaby być przerażająca, dla niej, gdyby jeszcze miała, choć malutką cząstkę tego, co straciła. Pamięta bardzo dobrze ten dzień, kiedy nieznany jej mężczyzna odebrał jej kolejna najważniejsza rzecz. Zamykając oczy, znów stanął jej widok jednegoze wspomnień.
Ciemne pomieszczenie, nie widać niczego, chłód zimnej skały jaskini przeszywał jej plecy. Miała związane oczy, a ręce przykute do ścian. Jedynie mogła polegać na swoich następnych zmysłach. Nie słyszała nic, czuła jedynie chłód, a czuła tylko zapach stęchlizny i krwi. Usłyszała kroki na korytarzu, ktoś się zbliżał.Krok był ciężki, mogła się spodziewać, że zaraz do pomieszczenia wejdzie mężczyzna. Usłyszała skrzypnięcie drzwi, poczuła na skórze lekki powiew wiatru.Drzwi się zamknęła, a znów czuła tylko chłód zimnej skały. Ktoś do niej podchodził powoli. Została złapana za podbródek, który nieznana osoba podniosła do góry.
-Proszę,proszę. Kto by się spodziewał, że taka ślicznotka jak Ty wpadnie w moje sidła.-Zaśmiał się jej do ucha.
-Czego ode mnie chcesz?- Powiedziała lekko podniesionym głosem.
-Nic wielkiego kochana. – Powiedział –Czy czasem nie miałaś ochoty, nic nie czuć? By wszystko odeszło, a została sama obojętność? – Przygryzła wargę, kiedy usłyszała jego słowa. Miał w pewnym stopniu rację. W momencie, kiedy straciła rodziców, nie chciała czuć nic, aby ten ból psychiczny zniknął i nigdy nie powrócił.On widząc to, że się zastanawia nad odpowiedzią, zaśmiał się głośno. Była taka głupia.
-Ja ci to dam. – Na te słowa spięła się. – Sprawię, że zapomnisz o bólu, zapomnisz,co to są uczucia.
-Nie!Nie chcę! Nie zgadzam się!- Zaczęła krzyczeć, a jej oprawaca nadal się śmiał.
-Jasię nie pytam czy się zgadzasz, czy chcesz, ja i tak to zrobię. – Powiedział chytrze.Była w tym momencie bez silna, już od samego początku nie może nic zrobić.Czuje się tak beznadziejnie, ona sama jest beznadziejna.
-Dlaczego?– Spytała szeptem, choć i tak to usłyszał. Złapał ja brutalnie za podbródek.
-Kiedyś będziesz moją bronią, bronią doskonałą. Będziesz zabijać dla mnie bez skrupułów, bez litości. Zrobię z Ciebie prawdziwą panią śmierci, a wtedy będę niepokonany.– W tym momencie złapał ją za głowę. Mocno ścisnął, a jej czaszkę przeszył niemiłosierny ból. Szarpała się, chciałaby przestał, ale on uparcie trzymał i jeszcze się szyderczo śmiał.
-Szarp się, szarp. Sprawiasz sobie jeszcze więcej bólu. – W swojej podświadomości widziała, jak wszystkie wspomnienia z jej rodzicami znikają, jak wesołe sytuacje przeżyte z przyjaciółmi zostają jej odebrane. Czuła teraz jedynie pustkę. Nie wiedziała, co to jest radość, smutek. Nie mogła tego określić.Jedynie pozostała złość i negatywne myślenie. Mimo że walczyła sama ze sobą, to przegrała tą walkę i doskonale to wiedziała.
-Dałaś mi to, co chciałem, ale w zamian też coś Ci podaruję. Dam Ci część mojej chakry, chakry demona zapieczętowanego we mnie. – Czuła jak w jej ciało wstępuje niezwykle silna energia. Zaczęła ją wyżerać od środka. Zaczęła krzyczeć, to było gorsze od tego, co przed chwilą przeżyła. Drzwi do sali z hukiem się otworzyły. Ból przestał przeszywać jej ciało, lecz czuła obcą moc w sobie.   
-Sakura!– Usłyszała tak bardzo znany jej głos przyjaciela, lecz nie czuła nic wiedząc,że przybyli ją uratować. Mężczyzna przed nią zaklął głośno. Słyszała jak broń odbija się od siebie. Coś przecięło jej policzek i wbiło się koło głowy.  Ktoś szybko podbiegł do niej i zerwał czarny materiał z oczu. Teraz dokładnie mogła zauważyć pomieszczenie, w którym się znajdowała.Naprzeciwko były drzwi wejściowe, po prawej i lewej stronie leżały martwe ciała. Ktoś odpiął jej kajdany z rąk. Upadła z hukiem na ziemie. Nic nie czuła,oprócz bólu i złości. Jak ten mężczyzna mógł jej to zrobić?! Zacisnęła dłonie w pięść. Widziała, że jej towarzysze z drużyny są obok niej, ktoś ją obejmował.Nagle walka ustała. Zauważyła przed drzwiami wyjściowymi nogi tamtego mężczyzny i fragment czarnego płaszcza, na którym była część czerwonej chmurki.
-Tym razem, może Cię uratowano, ale wiedz, że kiedyś cię odnajdę, a wtedy będziesz tylko moja! – To były ostatnie słowa, jakie usłyszała, otoczyła ją zewsząd ciemność,zemdlała.
Drugi raz ciężko westchnęła. Ból przeszedł jej głowę, pomasowała lekko skronie. Nie widziała wtedy twarzy tego mężczyzny, a mogła spojrzeć, by widziała, kogo ma w przyszłości zabić, wie, że jest to członek Akatsuki, lecz który? Jego pragnieniem było, by się stała potężną kunoichi. Mogłaby zrobić na przekór, w ogóle nie zdobywać siły i być zwyczajnym mieszkańcem wioski. Ona ma inny plan, zdobywa moc by dopełnić jej dwa cele. Pomścić rodziców, oraz zabić swojego prześladowcę.Wiedziała, że jej szuka, ale w wiosce nie wysyłano ją na żadne misje po zagranicami, a jak uciekła ma bardzo łatwy dostęp by ją dopaść, lecz ona nie jest głupia. Z łatwością może mu uciec. Usłyszała kroki na korytarzu. Zaraz zatrzymały się przed drzwiami, a po chwili było można usłyszeć puknie.
-Wejdźcie. – Powiedziała spokojnie. Patrzyła jak Ino i Tenten wchodzą do gabinetu. Pierwsza była blond włosą kobietą o niebieskich oczach. Zawsze, jako małe dziewczynki rywalizowały o ich „miłość”. Druga była brunetka o orzechowych oczach, patrzyły one bystro na świat. - Długo kazałyście na siebie czekać. – Odparła zimno. Tenten podrapała się z tyłu głowy ze zdenerwowania.
-A no.. Ale Ino znów stała godzinę przed szafą zastawiając się, co ubrać.
-No tak! Od razu na mnie! – Oburzyła się blondynka. Sakura jedynie westchnęła ciężko. Równie dobrze mogła je ze sobą nie zabierać, miałaby spokój.
-No dobrze, ale teraz cisza. Każda teraz dostanie osobna misję. Musimy zdobywać zwoje z technikami,jeżeli chcemy jakoś przetrwać. – Wyjaśniła patrząc na nie uważnie. – Ino udasz się do wioski piasku, zabierzesz zwój, który jest w podziemiach, pod budynkiem Kazekage. Mimo, że jest strzeżony przez ANBU, myślę, że dasz radę. Ty, Tenten udasz się do Iwy. Są tam dwa zawoje. Jeden znajduje się w starej chacie w lesie na obrzeżach wioski. Tsuchikage tam go ukrył, bo myślał, że nikt się tam niedostanie. Natomiast drugi jest ukryty pod skrytą w pokoju wartowników przy bramie. – Wyjaśniła obydwóm. – Macie wolna rękę. Z ludźmi zróbcie, co chcecie,byście tylko wróciły, nie z pustymi rękami. Ja idę do Kiri. Idźcie już. – Powiedziała wstając z fotela. Teraz czas na małą wycieczkę i zapowiada się, ze nie jest ona w pokojowych zamiarach.

Chciałam tą notkę napisać dłuższą, ale tak jakoś się męczę. Trudno, następna prawdopodobniej będzie dłuższa.

1 komentarz:

  1. Znów: ciekawie lecz kilka błędów się znajdzie. W sumie dobrze wyszły wspomnienia, ale - jak na moje oko - powinno być wiecej opisów. Zapachy, ogólne wrażenia itd. można by dopracować.

    OdpowiedzUsuń